|
Pentelka - chusty oraz inne akcesoria do noszenia dzieci |
|
Jak zaczęła się moja przygoda z chustami :) Jako, że jestem mamą bliźniąt (Marty i Mateuszka) stanęło przede mną spore wyzwanie. Jak sobie poradzić będąc sama w domu z dwójką malutkich dzieci? Oboje na raz głodni i oboje na raz chciałoby się przytulić i mieć blisko siebie przez cały czas. Nierealne? Mi też tak się wydawało. Chwilą krytyczną był moment, kiedy oboje na raz karmiłam piersią, a w kuchni kipiał obiad. Co tu zrobić przecież nie zostawię dzieci – z drugiej jednak strony zaraz nie będzie co jeść, a garnka w życiu się nie doszoruję! I tak karmiąc dwójkę maluchów oraz posuwając nogą pokrywkę z kipiącego garnka powiedziałam dość! Poszperałam w internecie i znalazłam! Rewelacja! -> nosidełka!!! Pomyślałam chwała temu kto je wymyślił. Jednak, że jestem osobą dociekliwą i lubię wszystko znać „od podszewki” wgłębiłam się w temat. Nagle olśnienie! Kto wydaje pozwolenia na produkcję nosideł tak naprawdę szkodliwych dla dzieci? Mało tego skąd mają na to paskudztwo certyfikaty? Dziecko pozapinane w nich jak w gorsecie (zero swobody), w kroku 5, no 10 cm materiału – więc na czym to dziecko wisi? Na delikatnym jeszcze kręgosłupie? O stawach biodrowych już nie wspominając. O nie, nie na to jako położna zgodzić się nie mogłam! Szukałam dalej i wreszcie znalazłam - wygoda dla mnie i dla dzieci oraz przede wszystkim zdrowie i bezpieczeństwo. Chusty! Rewelacja! Wiązanie – żaden problem – banalne. Rodzajów aż się głowa kręci : elastyczne, tkane, pouche, kółkowe, MeiTai, podaegi i wiele, wiele innych. Jednak jedna wada – cena. Powaliła mnie, a przy bliźniakach nie mogłam sobie pozwolić na tak duży wydatek, a wiadomo chusty przydałyby się dwie. Tu poległam :-(((. Po chwili jednak pomyślałam sobie – przecież to wcale nie takie trudne gapo – uszyj sama. Więc w jednej chwili ze strony z drogimi chustami znalazłam się na stronie z tanimi materiałami. Uszyłam pierwszą, potem drugą i wciągnęło mnie :-))) Chodząc na zakupy z moimi zadowolonymi maluchami żal było patrzeć na inne mamy męczące się z zakupowym wózkiem oraz wózkiem ze swoim maleństwem wystraszonym i opuszczonym. Mnóstwo ludzi zaczepiało mnie pytając, gdzie takie cudo można kupić? Pomyślałam wtedy, że uszyję kilka na próbę i zobaczymy może podreperuję domowy budżet, a przy tym uszczęśliwię inną mamę. Udało się! Mamy zadowolone budżet podreperowany. Stopniowo coraz więcej osób zaczęło pytać i zamawiać, a ja szyłam i szyłam. Dziś firma nadal się rozwija, a ja sprzedaję sprawdzone na sobie i swoich dzieciach chusty, z których nie ukrywam jestem bardzo zadowolona. Spróbujcie sami! Kto raz użyje chusty lub innego miękkiego nosidła gwarantuję, że nie zamieni ich na nic innego :-))) Monika Siemczuk - szczęśliwa właścicielka firmy Pentelka |